2010/10/15

Nuda veritas

Siedem nieskładnych przykazań na dobry początek.
Pierwsze, odrobinę ekshibicjonizmu za dobro uznawać. Te zdjęcia zamieszczam nie po to, żeby się chwalić, a żeby się podzielić... pasją. Dokładnie w takim sensie, jak gdybym dzieliła się miłością do książek i otworzyła przed wami podwoje swojej biblioteki.
Drugie, fantazję obłaskawiać. Wiem, że oglądanie takich zdjęć to trochę jak lizanie cukierka przez papierek. Niby jakaś przyjemność z tego jest, choć nad wyraz wątpliwa. No i smak celofanu na długo zostawia dziwny niepokój w ustach.
Trzecie, na perwersję oko przymykać. Jaśmin. Proszę nie fujać, nie plwać - lubimy się z jaśminem. Jesteśmy całkiem dobrymi kompanami, nie jedno wspólnie przeszliśmy.
Czwarte, podglądactwo z wdziękiem tolerować. Uwielbiam oglądać zbiory innych. No tak już mam, wtykam nos w cudzy "barek" i przeliczam, obwąchuję i "smakuje" kolejne flaszki (nawet jeżeli tylko w wyobraźni, bo zdjęcie nie oddaje wszystkich wymiarów, nie poddaje się wszystkim zmysłom).
Piąte, innych nie tylko w skrytości zachęcać. Tak naprawdę mam nadzieję zachęcić Sabbath do obiecanego obnażenia (presja, presja, ech, ta presja), a pozostałych koneserów trunków szlachetnych, którzy blogi posiadają, do pójścia w ślady Sabbath (bo przecież ja tak lubię podglądać zbiory innych i wiecznie mi mało, a taka ciekawska jestem...). Czyli - uwaga, będzie głęboko i filozoficznie - pokaż mi swoje perfumy, a powiem Ci... czym pachniesz ;)
Szóste, zmian zdania nie wypominać. Niby barek nieduży, ale mój minimalizm i tak szlag trafił.
Siódme, błędy wszelakie i głupstwa wybaczać. Wybaczcie mi, bredzę. Po nieprzyzwoicie długich wakacjach nie przywykłam jeszcze do rygoru etatu i dysk mi się ciupkę zawiesza, ba, nawet generuje jakieś błędy i domaga się aktualizacji. Należy mi się porządny reset.



Dobranoc :)

Miniatury M.Micallef to Aoud i Patchouli, Donna Karan to Wenge, a Durbano: Black Tourmaline i Jade.
Mam jeszcze kilka odlewek, ale one takie niefotogeniczne...

7 komentarzy:

  1. Na Peruna! warto było nie pójść spać!
    Że zdjęcie świetne nawet nie napiszę, bo zawartość...
    13 wspólnych flaszek, plus 2 u mnie w odlewce i 1 w sferze nieśmiałych planów.
    Tak naprawdę obce mi (w sensie nieoswojone, nie nieznane) są tylko Twoje Lutki. Reszta swojska i "moja".
    A wstęp wymiata. Pointa piątego przykazania mnie rozbroiła zupełnie. :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawie skomponowana kolekcja, przemyślana i dorzeczna. Gratulacje! :)
    Kiedyś stwierdziłam, że żadnych zdjęć nie umieszczę, póki nie osiągnę choć połowy ilości flaszek Sabb - i tego się trzymam. Trza być twardym. ;) Póki co... Jeśli kiedyś się złamię, to prędko się o tym dowiesz.
    Na reset najlepsza zmiana klimatu (choć bredzenia, jako żywo, nie odnotowałam), czyli kolejne wakacje..
    I jaka tam nuda?? ;) ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobry wieczór:) Jak dobrze,że odkryłam silva rerum. Podoba mi się nazwa,zdjęcia i wpisy,które zagarniają wyobraznię.Na pewno będę podczytywać.
    Zdradz tajemnicę w jaki sposób oswoiłaś jaśmin? Ja tego pięknego dusiciela toleruję tylko w temperaturze poniżej -10 ;)
    Pozdrawiam i idę poczytać o BT. brit

    OdpowiedzUsuń
  4. Sabbath, 15 na 23 to baaardzo niezły wynik ;) Ale jak spełnię swoje plany zakupowe, to będzie więcej wspólnych flach. Między innymi Chene, czyli w końcu "Twój" Lutek (pozostałe są piękne, ale dla mnie w pewien nienoszalny sposób za słodkie, zbyt ulepne... to wina słynnej lutko-bazy; może jeszcze Un bois sepia mógłby mi odpowiadać). Mam też plany Nasomattowe, Le Labo... ;)
    A pointa taka... prawdziwa :)

    A, jeszcze jedno, w odlewkach mam: Cardinala, Oliban Mecheri, Night Aoud, Aoud Gourment, 10 Corso Como, Jatamansi, Zagorsk, Chaos, zatem tu znowu co nieco wspólnych zapachów ;)

    Wiedźmo, dziękuję bardzo :)
    A widzisz, ja miałam plany zamknąć się maksymalnie w 15 flaszkach/zapachach i jak widać na załączonym obrazku, normę niemal dubluję i jeszcze mi mało. Zatem ja z tych mientkich ;)
    Trzymam kciuki za zakupy flaszkowe, żebyś przynajmniej w połowie mogła doścignąć Sabb, bo ja już chcę zdjęcia :)
    Wakacje powinnam zaplanować, o tak... może Alaska? Hawaje? Albo Nowy Orlean? :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobry wieczór:) Jak dobrze,że odkryłam silva rerum. Podoba mi się nazwa,zdjęcia i wpisy,które zagarniają wyobraznię.Na pewno będę podczytywać.
    Zdradz tajemnicę w jaki sposób oswoiłaś jaśmin?Ja potrafię nosić tego pięknego dusiciela dopiero przy siarczystym mrozie,tak -10 ;)
    Pozdrawiam i idę poczytać o BT. brit

    OdpowiedzUsuń
  6. Escritoro wspaniała kolekcja,gratuluję :)
    Pooglądałam sobie w powiększeniu i nie będę pisała czego zazdroszczę;pp

    OdpowiedzUsuń
  7. Brit, dziękuje bardzo :)
    Z jaśminem jako takim to ja się lubię od bardzo dawna (chyba od zawsze). Łatwy to on nie jest. Na początku A la Nuit zmigrenował mnie niemiłosiernie, ale żem twarda bestia, to łatwo się nie poddaję. Drugi raz był już piękny. I teraz drobna rada - najlepiej na początku perfumować na przykład brzuch - jest na tyle daleko nosa, że z zapachem się oswajasz powoli, a nie bije Cię on pięścią po nosie. A po oswojeniu też z dawką "psików" przesadzać nie należy. Jeszcze jedno - A la Nuit dobrze nosi się, owszem, w siarczyste mrozy i w upały. Chyba najciężej nosić go wtedy, gdy jest przeciętnie (przynajmniej tak wynika z moich obserwacji i doświadczeń).
    I, oczywiście, zapraszam jak najczęściej :)

    Skarbku, dziękuję, dziękuję i czekam na Twoje skarby ;) I nie ma czego zazdrościć, ot, kilka niewypitych flaszek ;)

    OdpowiedzUsuń