2013/11/16

Minimalizm / Minimalism

English version below

Ostatnio byłam upiornie zajęta. Na dodatek źle się czułam. Tak, wiem, mogło być gorzej. Mogło mnie dopaść przeziębienie, mogła zaatakować grypa. Cieknący nos, zajęte zatoki. Koszmar na jawie! Na szczęście zostało mi oszczędzone, przynajmniej jak na razie (choć już prawie stałam u brami piekła każdego perfumoholika, piekła zwanego katarem). Czyli cały czas mogłam wąchać, mogłam testować, ale nie miałam czasu, żeby pisać. 

Ostatecznie skończyłam to, co miało zostać zrobione. Zatem dziś - na rozgrzewkę - wybrałam  coś łatwego i prostego: łatwego do pokochania i do opisania, prostego, czyli minimalistycznego, co w moim małym prywatnym słowniku oznacza tylko same dobre rzeczy.

To minimalizm uwiódł mnie w Arso Profumum Roma (minimalizm mami mnie w każdej z kompozycji Profumum Roma). Kilka prostych nut tworzy nad wyraz piękną melodię. Otwarcie cudownie wybucha sosną, a żeby być dokładnym: sosnowa żywicą - lepką, gęstą, słodko-gorzką, wręcz promieniującą. Nuta jest tak realistyczna, że dosłownie czuję w dłoniach elastyczne gałązki i igły. Gnę je, rozcieram. Czuję lepki sok, który pokrywa moje palce. Zapach jest żywiczno-drzewny, zielony, chłodno-świeży, niemal kamforowy. Prosty i złożony jednocześnie.



Kompozycję wzbogacają kadzidło i słodycz różnych żywic. Kadzidło wodzi mnie za nos: raz jest dymne, ciemne, pali się powoli, a kilka sekund później przypomina raczej naszyjnik zrobiony z koralików z olibanum, które wyglądają jak półszlachetne kamienie.



Nazwa Arso (po włosku oznacza spalony) jest trochę zdradliwa. Mój nos nie wyczuwa żadnych spalonych nut (chyba że do nut spalonych zaliczymy wredne, pogrywające sobie ze mną kadzidło). Można by się spodziewać ostrego, gęstego zapachu dziegciu brzozowego, aromatu palonych szlachetnych drew, sporej ilości płonącego kadzidła, pewnych brudnych akordów, może najciemniejszej z ciemnych wetywerii, ognia. Niczego takiego nie wychwytuję. Nawet zapach skóry przypomina raczej aromat miękkiego zamszu niż twardej, niegarbowanej płachty. Arso jest słodko-gorzką muzyką drew, żywic, kadzidła i sosnowych igieł.



Nie zrozumcie mnie źle. Ja nie narzekam. Kompozycja jest więcej niż wspaniała. To prawda, nie jest złowieszcza. Tak naprawdę wiele można by o niej powiedzieć, ale nie to, że jest złowroga i ponura. Jest przytulna, miła, pełna wspomnień z dzieciństwa i ciepła. Znacie to uczucie: kiedy obserwujecie przez okno, jak czapy śniegu pokrywają stare drzewa, jak płatki śniegu wirują, siedzicie w ciepłym pokoju przy kominku, słuchając jak wasz towarzysz czyta na głos stare bajki? To jest własnie Arso.



Rok: 2011
Nos: rodzina Durante
Nuty zapachowe: kadzidło, skóra, żywice, sosna, cedr


Recently I was busy, busy as hell. And I didn't feel well. What could be worse? Cold. Or even flu. Running nose, congested sinuses, just limbo. Luckily, I was spared, at least for now (although I was almost there, I almost saw those horrible gates of every perfumista's hell: rhinitis). I still could sniff and test, but I couldn't find time to write.

But finally I've finished what was waiting to be finished. So today - for a warm-up -  I picked something easy and simple: easy to love and write about, simple in this minimalistic kind of way, which in my dictionary is always a good thing.

Minimalism is what lured me to Arso Profumum Roma (it lures me to all Profumum Roma compositions). A few simple notes which create beautiful melody. It starts with gorgeous burst of pine, or even pine resin - sticky, thick, bitter-sweet, radiant. It is so realistic, that I can feel elastic twigs and needles in my hand. I play with them. I feel this gooey juice which flows and covers my fingers. Scent is resinous woody, green, crisp and a almost camphorous. Definitely simple and rich at the same time.



Composition is enriched with incense and resinous sweetness. Incense plays with me: one time it is smoky, dark and burned, few seconds later it reminds me of a resinous chaplet, you can almost see all round-shaped olibanum beads similar to semiprecious stones.



The name Arso (Italian for burned) is a little tricky. My nose doesn't detect any burned notes (unless you would count vicious incense which plays with me all the time). Some could expect harsh, thick birch tar note, precious burned woods, a lot of smoky incense, some dirty accords, maybe the darkest vetiver ever, fire. I detect none. Even leathery note is more like soft suede than thick, raw piece of leather. Arso is a bitter-sweet music of hard woods, resins, incense and pine needles.



But don't understand me wrong. I am not complaining. Composition is better than wonderful. It is not ominous, true. To be precise it is everything but ominous and grim. It is cozy, nice, full of nice memories from childhood, warm. You know the feeling, when you can see through  the window, how snow covers old trees, how snowflakes float in the cold air and you observe it all sitting in a warm room by the fireplace and your companion is reading aloud old fairy tales? This is Arso.

Year: 2011
Nose: Durante's family
Notes: incense, leather, resin, pine, cedar

Ryc. 1. http://community.poppyswap.com
Ryc. 2-3. http://commons.wikimedia.org
Ryc. 4. www.fragrantica.com
Ryc. 5. www.prweb.com
Ryc. 6. http://inhabitat.com
Ryc. 7. www.ehow.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz