2013/12/02

Piwnica i łąka / A cellar and a meadow

English version below

Nigdy nie zapomnę pierwszych testów Fumidusa Profumum Roma. To była prawdziwa walka gigantów. Ta kompozycja prawie mnie zabiła. No może nie tyle kompozycja, co wywołana przez nią migrena. Kilka pierwszych minut zadecydowało o moim "wspaniałym" samopoczuciu. Zaczęło się delikatnym bólem głowy, potem czułam, jakby ktoś zgniatał moje gałki oczne, a wszystko zakończyło się światłowstrętem. Oczywiście, niczego mnie to nie nauczyło i od tamtej pory jeszcze kilka razy próbowałam oswoić te perfumy. W pewnym momencie byłam w stanie przetrwać z nimi na mojej skórze nawet godzinę, a zaznaczam, że nie ewoluowały nawet odrobinę. Za każdym razem początek był ostry, ciężki i zapach takim już pozostawał. Ale w końcu coś się zmieniło. Kilka tygodni temu ponownie przetestowałam Fumidusa. I tym razem wielce mnie zaskoczył.

Otwarcie jest mroczne, brudne, dziwne. Brzoza, ziemia, kurz i całe mnóstwo starej, bardzo dobrej whiskey (dojrzewającej w dębowych beczkach), którą ktoś wylał na klepisko w piwnicy. Whiskey paruje, a opary mieszają się z kurzem i ciężkim, zatęchłym powietrzem. Można się upić, oddychając. W piwnicy nie ma okna. Zapach przegniłych półek z nieheblowanego drewna jest dość mocny, ale - o dziwo - w powietrzu nie ma wilgoci. W jednym z kątów leży rzucony przez kogoś przetarty worek jutowy, w którym kiedyś trzymano ziemniaki.


Po godzinie kompozycja zaczyna się powoli zmieniać. Kurz i ziemia są coraz mniej wyczuwalne, whiskey odparowuje prawie całkowicie, zastałe powietrze rozrzedza się z każdą sekundą coraz bardziej. Zza tych ciemniejszych, brudniejszych nut zaczyna wychylać się coś zieleńszego. Początkowo zaledwie młode pędy. Potrzebna jest kolejna godzina, żeby zapach kompletnie się zmienił. Po tym czasie jest tylko wetyweria - zielona, soczysta, świeża. Ma się wrażenie, jakby siedziało się na środku wetyweriowej łąki. Można przesuwać między palcami źdźbła trawy, miażdżyć w dłoniach i czuć jak skórę pokrywa zielony sok. I tak można się rozkoszować tą łąką dopóki Fumidus nie zniknie ze skóry.


Właśnie sobie coś uświadomiłam. Chyba nie jestem największą wetyweriową fanką. Generalnie lubię zapach tej trawy, ale na mojej skórze wydaje mi się zawsze zbyt łagodny, zbyt zielony, niezmienny. Uwielbiam niektóre wetyweriowe kompozycje, jednak nie na tyle, by rozważać zakup pełnowymiarowych flakonów. 


Rok: ?
Nos: rodzina Durante
Nuty zapachowe: wetyweria, brzoza, whiskey


I remember my first encounter with Fumidus Profumum Roma. It was a real battle. This composition almost killed me. To be precise it triggered my migraine. Few first minutes were crucial for my well being. It started with a mild headache, than it was squeezing my eyeballs, and finished me with photophobia. I didn't learn my lesson then, because I tried those perfumes few times since that not so pleasant moment. At some point I was able to stand Fumidus for a full hour on my skin, but it didn't evolve a bit. Every time I tested this composition, it was harsh at the beginning and stayed that way. Finally something changed. Few weeks ago I tried Fumidus again. And it really surprised me.

Opening is dark, dirty, strange. Birch, soil, dust and a lot of old, really good whiskey (maturated in old oak casks) spilled by someone on the cellar's floor. Whiskey evaporates and fumes mix with dust and old, musty, heavy air. Just simple breath can make one's boozed. There is no widow in this cellar. Smell of rotten shelves made of unplaned wood is quite prominent, but what is strange there is no dampness in the air. In one of the dark corners someone threw worn-out woven hemp bag used to carry potatoes. 


After one hour composition evolves a little - there is less dust and soil, whiskey evaporates almost completely, stale air blurs more and more each second. From behind those darker, dirtier notes something greener starts to show up. Firstly only some small shoots. I takes almost another hour to change fragrance entirely. After that it is all about vetiver: green, juicy, fresh, like you were sitting in the middle of vetiver meadow. You can play with blades, crushing them in hands and almost feel juice running down your fingers. And you experience this meadow until Fumidus disappears from your skin entirely. 


And I realized something. I suspect I am not really a true vetiver person. I like it in general, but it is not enough on my skin, it is too mild, too green, too linear. I love some of the vetiver scents, but I don't consider buying full bottles. 

Year: ?
Nose: Durante's family
Notes: vetiver, birch, whiskey 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz