2013/12/10

Rodzina królewska / Royalty

English version below

Szczerze przyznam, że nie znałam wcześniej marki Atkinsons (podobno jej założyciel od 1826 roku tworzył zapachy dla członków brytyjskiej rodziny królewskiej), a przynajmniej nie interesowałam się nią kompletnie... póki nie odkryłam dwóch flakonów, na których nie dało się nie zauważyć słowa-klucza, wytrycha niemal: oud.  No to zdobyłam próbki i z nadzieją zaczęłam testować. 



Atkinsons Oud Save the Queen rozczarował mnie niemiłosiernie. W otwarciu wszystko kręci się wokół neroli, jaśminu i kilku kropli bergamotki. Jest słodko, mdlącą i męcząco. Po kilku minutach kompozycja robi się jeszcze słodsza i zaczyna mi przypominać smak tanich landrynek. I tak to sobie trwa i trwa. Nawet po pół godzinie kompletnie nic się nie dzieje, stagnacja. Mam nieodparte wrażenie "podziwiania" marnej karykatury zapachu orientalnego.

W końcu po jakiejś godzinie coś się zmienia, pojawiają się kolejne nuty - słabiutki i niemrawy oud, pod rękę z plastikowo-chemicznymi jaśminem i neroli, oraz słodkawe sianko (zakładam, że za ostatnią nutę odpowiedzialna jest fasola tonka). Czuję się całkowicie przytłoczona tą kompozycją i nieustannie walczę z bólem głowy oraz mdłościami.

Trzy kolejne godziny z zapachem za nami, a w zamian dostajemy kwaskową wanilię, duszące kwiaty, słodkości i ciężkie drewno gwajakowe (czy muszę dodawać, że gwajak też w tym wypadku załapał się do podzbioru "słodkości"?) oraz siano.

Jak już zapewne zdążyliście się zorientować, Oud Save the Queen nie przypadł mi do gustu (że się tak mało dosadnie przez grzeczność wyrażę). Nawet jeżeli w kompozycji są jakieś przyjemne nuty, zakopane zostały pod wielkim stosem innych składników. I gdy po kilku długich godzinach wyczuję w końcu coś herbatopodobnego, pozbawionego towarzystwa tych wszystkich niekoniecznie ładnych aromatów, jest już po prostu za późno. Jestem najzwyczajniej w świecie zbyt zmęczona tymi perfumami. A przecież mogło być tak pięknie.




Rok: 2013
Nos: Francis Delamont
Nuty: herbata earl gray, goździki, bergamotka, jaśmin, kwiat pomarańczy, oud, fasola tonka, drzewo gwajakowe.


A teraz prawdziwy bohater dzisiejszego wpisu. Oud Save the King to bardzo przyjemna kompozycja, którą otwierają aromatyczna herbata earl gray i owoce (mogłabym przysiąc, że czuję ciemnofioletową, soczystą śliwkę). Po kilku minutach do mojego nosa docierają aromaty zamszu, skóry i irysa. Ale największą przyjemność sprawia mi przewrotnie piękna nuta politurowanego oudu, który po chwili przyjmuje bardziej lekarstwiane zabarwienie. Irys wychodzi po angielsku, zatem do zachwytów pozostają niemal aksamitny zamsz, miękki sandałowiec w tle i ponownie politurowany oud. I oczywiście herbata earl gray.

Po pół godzinie zapach staje się cichszy, łagodniejszy, a oud nabiera słodszych odcieni. Mam nieodparte wrażenie, że gdzieś tam przebija się aromat ciemnej czekolady uzupełnionej ciepłymi przyprawami - kardamonem i gałką muszkatołową.

Im dłużej na skórze tym ciemniejszą kompozycja się staje. Skóra pachnie odrobinę gumowo i jakby ją ktoś uwędził. Wygasanie zapachu jest najzwyczajniej w świecie magiczne. Kilka czarnych nasionek wanilii i mnóstwo ciepłego, balsamicznego benzoesu. Naprawdę przyjemnie. Królewsko. Czy muszę coś jeszcze dodawać?


Rok: 2013
Nos: Amandine Clerc-Marie
Nuty: herbata earl gray, bergamotka, absolut korzenia irysa, zamsz, sandałowiec, oud.


I have to admit, that I hadn't known Atkinsons creations before (it is said that the founder, James Atkinson, became a personal perfumer of the British royal family in 1826), or at least I was totally not interested in this brand... until I spotted two bottles with key-word written on labels: oud. So I acquired two samples and with high hopes started testing. 

Atkinsons Oud Save the Queen disappoints me deeply. Opening is all about neroli, jasmine and a few drops of bergamot. Everything is sweet and insipid and really tiring. After few additional minutes composition is even sweeter than before and reminds me very cheap hard candies. And it lasts and lasts. Even after half an hour nothing else happens. I just feel that it is caricature of the oriental fragrances. 
Finally, after one hour other notes appear - very weak oud with a little plastic-like, chemical jasmine and neroli and sweetness of hay (I assume that tonka is responsible for that). I feel totally overwhelmed by this composition, I continuously fight with headache and mild nausea. 

Three hours pass and we have sour vanilla, oppressive flowers, sweets, heavy guaiac wood (do I need to mention that guaiac wood has sweet facets as well?), and hay. 

As you already realized I don't like Oud Save the Queen. Even if there is somewhere some nice and pleasant ingredient, it is buried under pile of other notes. And after long hours when I finally can smell some tea-like accord without all this unpleasant company, it is too late. I am just too tired of this composition. Such a waste of potential. It could have been so beautiful.



Year: 2013
Nose: Francis Delamont
Notes: earl gray, cloves, bergamot, jasmine, orange blossom, oud, tonka beans, guaiac wood.

And now to the real hero of this post. Oud Save the King is a really nice composition, which starts with earl gray tea and fruits (I could swear I can smell dark purple, juicy plum). In just few short minutes I can detect all the suede and leathery nuances and iris. But what pleases me the most is this strangely beautiful lacquerish note of oud which after not so long time changes its shade to more medicine-like. Then iris disappears. All we have is velvety suede, soft sandalwood in the background and again laquerish oud. End of course earl gray.

After half an hour fragrance starts to be more whispery, calmer, oud gets some sweeter facets, and I have this feeling that under all those notes lies dark chocolate mixed with some spices (nutmeg, cardamon).

The longer on the skin the darker this composition. Leather smells a little rubbery and more smoky. Drydown of this scent is purely magical. Few black seeds of vanilla and a lot of warm, balsamic benzoin. Scent is really nice. Regal. Do I need to say more? 


Year: 2013
Nose: Amandine Clerc-Marie
Notes: earl gray, bergamot, orris root absolute, suede accord, sandalwood, oud.

Ryc. 1 i 3. Zdjęcie koronacyjne króla Jerzego VI.
Ryc. 2. Zdjęcie koronacyjne królowej Elżbiety II.
Ryc. 4-5. www.fragrantica.com


1 komentarz:

  1. Oud save the king- absolutnie wspanialy zapach, niespotykany, oud w innych nie do noszenia dla mnie, tutaj jest tak wkomponowany ze nie mozna mu sie oprzec :-) Az nie moge sobie wyobrazic jak moze pachniec na mezczyznie- chybabym na miekkich kolanach snula sie za kims w Tym Atkinsonie ;-) Polecam :-) Ika

    OdpowiedzUsuń