2010/12/30

O paleniu fajki

Nie palę. Pewnie nigdy nie będę. Ale gdybym palić miała, to wybrałabym… fajkę. To cacko niemal magiczne. Ciekawi mnie ceremoniał upychania w fajce tytoniu, rozpalania go, a potem czyszczenia fajki, jej konserwowania. A najmilsze dla oka i ucha jest pykanie. O tak, pykanie z fajki. I zapach aromatyzowanego tytoniu unoszący się w powietrzu.
Fajka, nie wiem dlaczego, w mojej głowie nierozłącznie kojarzy się z pisarzem. Nie z momentem, kiedy pisze, tworzy, ale przede wszystkim, kiedy siada po pracy w głębokim, wygodnym fotelu i czyta dla relaksu. Fajkę trzyma jedną ręka, druga przytrzymuje książkę spoczywającą na kolanach. Łokcie oparte o podłokietniki. Noga założona na nogę. Spokój na twarzy. No przyznajcie, że coś w tym jest.


Lubię zapach fajkowego tytoniu. Wprawdzie rzadko ktoś z fajką mija mnie na ulicy, ale zawsze wtedy zaciągam się tym specyficznym zapachem. Perfumy z tytoniem też lubię. A że jakiś czas temu zamówiłam z pewną nieśmiałością kilka próbek z Sonoma Scent Studio, to i Tabac Aurea w końcu trafił na mój nadgarstek.


Otwarcie jest zadziwiająco… miodowe. Po krótkim, trwającym ledwie kilka sekund uderzeniu drewna, rozlewa się lepka, złota słodycz. Miód-imperator wchodzi na scenę. Nie wyszczególniono w składzie tej nuty, ale ja ją czuję bardzo wyraźnie. To zdecydowanie słodki, gęsty, lepki miód. I nim to właśnie zalano ogromne ilości tytoniu, który cały czas suszą się w pełnym słońcu. Tytoń jest gorący, niemal paruje. Nie byle jaki to tytoń, ale najlepszego gatunku. Nie znajdzie się go w papierosach. To tytoń fajkowy, lekko aromatyzowany, owocowy.


Nie wiem tylko, co za owoc w nim wyczuwam. Czasem jestem święcie przekonana, że to słodka śliwka, którą znam z Feminite du Bois. Czasem dałabym sobie coś uciąć, że to jabłko z Wazamby Parfum d’Empire. Czasem niczego nie jestem pewna i głowię się, co to ja wyczuwam. Może to… no właśnie, co to?
Spod tego słodkiego, owocowego tytoniu wychyla się płocha skóra. Wiem, sam tytoń pachnie lekko skórzanie. Dodatek skóry powinien sprawić, że Tabac Aurea właśnie tą nutą będzie wibrował. Tymczasem mój nos-detektyw jest w stanie wytropić tylko smugę miękkiego zamszu. Zamsz to delikatny, cienki, zdecydowanie w kolorze beżowym… jak w Daim Blond Lutensa.
Kiedy atakujący tytoń powoli traci animusz, jego smugi doskonale mieszają się ze słabymi, ale pięknymi nutami siana. Zapach powoli wytraca swoją wręcz inwazyjną słodycz i dzięki temu w końcu pojawia się cedr. Słońce powoli zachodzi, jego promienie nie palą już liści tytoniu, zatem opary tej używki nie szturmują nozdrzy, tylko swobodnie splatają się z resztą aromatów. Rozwinięcie zapachu jest zdecydowanie bardziej męskie niż otwarcie. Nie ma już zaklejającej usta słodyczy. Teraz jest wygrzany ludzkim ciałem skórzany fotel, cedrowa fajka, w której tli się tytoń, wprawny ruch ręką pachnącą tytoniem, ambrą i piżmem, zgarniający z małego stolika ziarna tonki, zaciskające się na ustniku fajki usta, na których pozostało wspomnienie kropli wypitego już rumu.


Kiedy zapach wygasa, łatwiej wyłapać nuty ziemistej paczuli i wetywerii. Wszystko się uspokaja. Słońce niknie za horyzontem. Nadchodzi ciepły wieczór.


Nos: Laurie Erickson
Rok: 2009
Nuty zapachowe: Cedr, sandałowiec, tytoń, skóra, wetiweria, paczula, goździki, absolut labdanum, tonka, ambra, wanilia, piżmo

ryc. 1. pisarz
P.G. Wodehouse w swoim domu, http://forum.pipes.org
ryc. 2. Pablo Picasso, Vase, pipe, pacquet de tabac, 1919, www.initiartmagazine.com
ryc. 3. www.123rf.com
ryc. 4. www.sonomascentstudio.com

4 komentarze:

  1. Ale ładnie, mmm.. :)
    "To musi być coś ślicznego".
    Swoją drogą myślałam, że będzie o This Is Not a Pipe od Demeter: pierwsze skojarzenie z fajką w perfumach. ;)
    Zawsze zastanawiało mnie, dlaczego na papierosy mówi się "fajki" - w końcu takie porównanie jest zwyczajnie obelżywe. Dla prawdziwej fajki i jej PACHNĄCEJ zawartości. Chyba już się wydało, że też nie palę? :)
    P.S.
    Muszę kiedyś obczaić skądeś próbkę; te lutensowskie porównania także sa całkiem zachęcające..

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, Demetery jako do mnie nie przemawiają. Ponieważ tutaj można je kupić w czymś a la Superpharm, to je wącham od czasu do czasu i, kurcze, ani jeden nie złapał mnie za serce. Przez chwilkę króciutką czuję zapach właściwy, a po minucie już tylko słodka (za słodka dla mojego nosa) baza, która znika po max godzinie i nic już nie czuję :( A tak się nastawiałam na sekwoję, mahoń, paczulę... To pewnie wina mojej pobasenowej skóry.
    Natomiast SSS ma naprawdę ciekawe zapachy. Winter Woods i Fireside Intense... warte poznania :) Tabac Aurea niestety dla mnie zdecydowanie za słodki.
    A o fajce czasem myślę bardzo na poważnie, czasem mniej ;) Korci mnie, bo uwielbiam zapach tytoniu fajkowego. Ale bardziej korci zdrowie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejny zapach, którego nie znam. SSS czekają na odkrycie, ale jakoś mi nie idzie, choć korcą straszliwie.
    Recenzja kusi. Teraz korcą jeszcze bardziej. :)))

    Wszystkiego, co najpiękniejsze w Nowym Roku!

    OdpowiedzUsuń
  4. O ile nie boisz się lawiny miodu i nie szukasz wyzwań, zasadzek i niebezpieczeństw, to jest szansa, że Ci się spodoba :) Ale i tak obstawiam, że prędzej zachwycą Cię Winter Woods i Fireside Intense :]

    Również życzę Ci wszystkiego naj w Nowym Roku, spełnienia marzeń i wielu hipnotyzujących zapachowych odkryć :)

    OdpowiedzUsuń