2013/10/20

Przywyknąć do róży

A więc nie ustaję w testowaniu (nie ma to jak zarzucić dobrym "awięcem" na początku zdania w piękne niedzielne popołudnie). Nic nowego. Znaczy sporo, bo co chwilę pachnę czymś nowym. Zaiste, wielce mi to odpowiada. I cały czas mi mało. Jak ja bym chciała mieć kilka dodatkowych ramion... oraz nosów, przede wszystkim wtedy, gdy wybywam na zapachowy spacer, żeby móc najpierw spryskać kolejne fragment skóry wszystkim tym, co mi w nos wpadnie, a potem chłonąć kolejne molekuły bez opamiętania. Czasem obrywa się psikiem mojemu towarzyszowi niedoli zwanej życiem, co znowuż nie zawsze bardzo go cieszy, szczególnie jak ogłuszę go jakimś w jego mniemaniu śmierdzielem. I potem muszę wysłuchiwać, jaka to ja zła i niedobra, a moje zachowanie powinno  zostać ujęte w konwencjach dotyczących praw człowieka oraz tych o zakazie rozprzestrzeniania broni masowego rażenia. Życie! A przecież powinien się cieszyć, że oszczędzam go, jak mogę i kwiatkami nie raczę. Najwidoczniej z czystego masochizmu kwiatki testuję na sobie.


Arabian Nights Collection Musk Oud od Kiliana to... róża. Najpierw różowa, rozdelikacona drobnymi, odświeżającymi cytrusami (kwaskową cytryną i słodkimi mandarynkami) i różano-cytrusowym geranium. Ale już po chwili gęstnieje, ciemnieje, nabiera coraz bardziej czerwonych odcieni, staje się cięższa i bardziej oleista.  Przez jakiś czas niemal nic innego poza jej intensywnym aromatem nie dobiega z mojej skóry.

Ale w końcu powoli zaczynają rozlegać się jak małe dzwonki nuty kardamonu. Nie za dużo. I pojawia się goryczka - zielony, ziołowy piołun. Rozpoznaję też nieśmiałe, delikatnie zwierzęce niuanse. Wyważone, nie za ostre, nie gryzące w nos i odstręczające, a ciepłe i przykuwające uwagę. Oud. Oud w wersji cywilizowanej, bardziej o drzewnym, tylko odrobinę stęchłym odcieniu, a nie dziki, ostry, plastikowo-lizolowo-szpitalny.  I zdecydowanie go za mało. Poważyłabym się nawet o opinię, że to nie oud, a impresja na jego temat, wyobrażenie, jakie o nim miał Alberto Morillas. Paczula podkreśla drzewność aromatu i dodaje całości ziemistego zabarwienia. 

Róża robi się delikatnie słodsza, zielonkawa, jakby została nam podana wraz z gałązką, na której wyrosła. I w końcu pojawia się kadzidło - kadzidło lekko dymne, przestrzenne, w którego nuty wplątane są nuty cyprysu. I dobrze. Bo inaczej róża zbyt obciążałaby zapach, ciągnęłaby go ku skórze, a kadzidło z cyprysem sprawiają że zapach wypełnia się powietrzem, ożywa i wibruje.


Staram się różę polubić, a przynajmniej zaakceptować. Wiem, że jak do niej przywyknę, przestanie tak drażnić, odstawać i wybijać się ponad wszystkie inne składniki. A przyjemnie zaprawiona kadzidłem i paczulą róża trwa w Musk Oud bardzo długo. I co ciekawe, po kilku godzinach znowu zaczynają wydobywać się z niej cytrusowe niuanse, delikatne, słabiutkie, ale jednak są. Róża, choć trwa niestrudzenie, łagodniejePiżmo sprawia, że zapach staje się milszy, przytulniejszy. A potem robi się bardziej miękko. To pewnie przez kilka kropli rumu, które przyjemnie spija się ze skóry... 


Rok: 2013
Nos: Alberto Morillas
Nuty zapachowe: 
Nuty głowy: cytryna, mandarynka, kardamon, kolendra
Nuty serca: cyprys, bułgarska róża, geranium, piołun
Nuty bazy: rum, kadzidło, oud, piżmo, paczula

Ryc. 1 i 3. www.bykilian.com

2 komentarze:

  1. Czyli uparłaś się i proces przywyknieniowy w toku. Cóż, w takim razie trzymam kciuki (wciąż przekonana, że na siłę to można co najwyżej gwoździa wbijać - a i to nie do końca ;) ). Z samym Musk Oud dotąd jakoś nie był mi po drodze ale chyba będę musiała to zmienić - ostatniej zimy nieoczekiwanie polubiłam piżma - a i kilka kropel rumu brzmi kusząco. :) Że o oudzie ledwie wspomnę. A o róży to już w ogóle szeptem. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie tyle, że się uparłam, ale jest tyle pięknych zapachów, w składzie których akurat jest róża... szkoda ich nie poznać tylko dlatego, że nie lubię jednego jedynego składnika (nawet jak morduje on wszystko inne w koło). Nie lubię ograniczeń ;)

      Inna rzecz, że ta moja skóra wpienia mnie niemiłosiernie. Nie tylko ja pachniałam Musk Oud, mąż też. Ale na mnie królowała róża (mąż poświadczył). Na nim? Drewienka, paczula, kadzidło, piołun, przyprawy - róży w zasadzie brak. No i gdzie jest sprawiedliwość na tym świecie? ;)

      Co do oudu - jestem jedną z tych nielicznych osób, którym moda na agar w ogóle nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie ;)

      Usuń