Już nieraz wspominałam, że lubię muzea. Czuję się w nich zrelaksowana, wypoczęta, a przy okazji mam wrażenie, że robię coś dla siebie, że oglądam sztukę, którą uwielbiam, że w jakiś sposób rozwijam się, kształcę, zmuszam swoje leniwe szare komórki do wzmożonej pracy. A odkąd związana jestem z jednym z nowojorskich muzeów, czuję się dopieszczona do granic możliwości (bo nowe wystawy, bo szkolenia, bo darmowe wejścia do innych muzeów, bo wiele innych "bo"). Ponad wszystko jednak wielbię sztukę współczesną. I tak, przyznaję, jestem ogromną szczęściarą, ponieważ tutejsze muzea wręcz puchną od dzieł sztuki współczesnej, tym samym ekspresjonizmu abstrakcyjnego (który tak niby przypadkiem zajmuje od dawna w moim sercu najwięcej miejsca, jest moim numerem jeden ze wszystkich numerów jeden; zatem raj za życia jest możliwy!).
Zapewne spece w temacie mnie wyśmieją (oby wyszło im na zdrowie), niemniej ekspresjonizm abstrakcyjny jest dla moich oczu tym, czym perfumy są dla nosa. Źródłem nieustającego zachwytu, zachętą do skupienia się na eksponacie, gimnastyką dla szarych komórek i wyobraźni, spokojem, odprężeniem, nauką podziwiania całości, gotowego dzieła, a także ćwiczeniem w rozbieraniu go czynniki pierwsze (i nie jest istotne to, że zapachy abstrakcyjne nie są, że bardzo często w idealny sposób oddają rzeczywistość, w przeciwieństwie do obrazów dajmy na to Ada Reinhardta; chodzi mi po prostu o emocje, o nastrój, wrażenia). Jak niektóre zapachy, tak i pewne obrazy zachwycają swoją prostotą, szczególnie jeżeli chodzi o formę, ilość wykorzystanych składników/kolorów, fakturę.
07 Tanoke marki Odin to kolejny z tych zapachów, który zachwyca swoją prostotą, minimalizmem wręcz, a jednocześnie wyzwala takie bogactwo wrażeń, że głowa mała. Nie ma w nim wolt i agresywnych zmian, a przechodzenie między kolejnymi etapami rozwoju jest tak płynne, że niemal niewidoczne. Już na wstępie wyczuwalne są elementy serca i bazy, a z trwaniem zapachu tylko zmienia się ich gęstość i natężenie.
Na początku był imbir. Imbir świeży, pikantny, a jednak z lekko cytrynowym zacięciem. Byłby pewnie nudnym imbirem, gdyby nie odrobina ostrego, czarnego pieprzu, szczypta gałki muszkatołowej i goryczka z gorzkiej pomarańczy. Ta pikantność trwa kilka chwil, póki nie przewietrzy jej wydobywająca się już z bazy iglakowo-zielona sekwoja.
Im dłużej na skórze, tym więcej sekwoi. Oczywiście, podszytej przyprawami i niemal kamforową nutą. Poszczególne składniki przenikają się, zacierają się między nimi granice, całość coraz bardziej zaczyna przypominać zapach Kalifornijskich lasów (z jednym małym dodatkiem: słodkawym gwajakowcem) i niemal widzi się nad sobą, ponad wiecznie zielonymi koronami drzew wspaniale niebieskie niebo.
Ale kiedy ciemnieje, zapach lasu staje się intensywniejszy. Sekwoje robią się jeszcze bardziej czerwone, gwajakowiec pachnie gęsto i dymnie, gorzkawo, choć jednocześnie słodko (nie pytajcie, jak to jest możliwe, a uwierzcie mi na słowo), paczula jest ciepła i sucha, a stróżki kadzidła snują się leniwie, wypełniając sobą przestrzeń. Nie jest to kadzidło kościelne, o nie. Zapach przypomina spalane zielone igły i świeże soki roślinne, żywice drzew.
A jak już niemal zapach gaśnie, do nozdrzy dolatują delikatne drgania suchej paczuli, sekwoi, gwajakowca i miękkiego, ciepłego piżma.
Dla mnie 07 Tanoke jest kolejnym z cudownych comfort scents. Tfu, wiem, brzydkie słowo, brzydkie, powinnam napisać "zapach-utulacz", "zapach-kocyk", "zapach-pocieszacz", ale on w sumie nie koi, nie pociesza, nie utula. On przez swoją urodę wywołuję błogi uśmiech na twarzy, sprawia, że z rozkoszy mruży się oczy i chcę się go nosić rano i wieczorem, w lecie i zimą, dziś i jutro*.
*Ważna uwaga! Moja definicja comfort scent jest pokręcona, a kręci się bardziej wraz z nadchodzącymi chłodami. Wszystko co drzewne, kadzidlane i oczywiście ciepłe w odbiorze, przynosi mi ukojenie. Najwspanialszy comfort scent wszech czasów to Black Tourmaline Oliviera Durbano, zatem miejcie to na uwadze, jak Wam się przypadkowo zachce kierować moim zakręconym jak Bolkowe trampki wpisem.
Rok: 2011
Nos: Corinne Cachen
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: imbir, gorzka pomarańcza, czarny pieprz
Nuty serca: gwajakowiec, kadzidło, gałka muszkatołowa
Nuty bazy: sekwoja, paczula, piżmo
Ryc. 1-3. Cudowne obrazy Marka Rothko znalezione w sieci. Przepraszam, że nie Cheddar, bo oczywiście jak zawsze bardzo by jego zdjęcia pasowały. No cóż, w końcu on pasuje do wszystkiego. Rzekłam!
Ryc. 4. www.odinnewyork.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz