2013/08/08

Wielkie nadzieje

Z wielkimi nadziejami na obwąchanie City Exclusive szłam ostatnio do butiku Le Labo (tak, wiem, trąbię o tym miejscu, trąbię, aż wszystkich pousypiam). Pomyślałam, że jak na stronie można już kupić próbki zapachów niedostępnych, to i w butiku będą mieli flakony. A tu klops! Będą mieli, owszem, ale dopiero we wrześniu. Nic to, kolejny powód, żeby udać się z godnością, eleganckim spacerem kilkadziesiąt ulic w jedną stronę. Nie żebym narzekała i nie żebym potrzebowała jakiegokolwiek powodu, by odwiedzić Le Labo. Im częściej, tym przyjemniej!

Wprawdzie zapachów "na wyłączność" nie było, ale pustego przebiegu robić nie lubię. "Co mi się ręce będą marnować!" - pomyślałam i ukwieciłam sobie skórę jaśminem. Jaśmin bywa piękny - jasny, słodki, niewinny. Bywa też przerażający (przynajmniej dla niektórych) - z dominującą nutą zwierzęcą, brudną, fekalną. Zdarza się też jaśmin taki pośrodku, w sam razy, nie za słodki, nie za brzydki. Niemniej niezmiennie odurzający.


Jasmin 17 Le Labo otwiera się lekko, świetliście jaśminem i cytrusową nutą - najpierw cytrynową, ostrą, a potem bardziej gorzką, kojarzącą się wręcz z czymś plastikowym, za którą zdecydowanie odpowiada neroli (przynajmniej na mojej skórze neroli tak właśnie lubi się czasem zachowywać). A potem jeszcze wykwitają gorzka pomarańcza i kwiat pomarańczy. Ta cytrusowość trwa przez cały czas, wibruje niekiedy mniej, niekiedy więcej, a im dłużej żyje na skórze, tym robi się słodsza, łagodniejsza.

Jaśmin jest piękny - leży na osi dokładnie pośrodku, pomiędzy tym zbyt urokliwym, a zbyt zwierzęcym. Jest odurzający. Nadal wyczuć w nim można animalne tło, nie przeczę, ale bez tej straszącej dzieci, krzywiącej nos  i robiącej złą markę jaśminowi fekalnej nuty (wcale mi ona nie przeszkadza). Wyczuć można też zieloność. Nie są to listki, ni gałęzie, to zieloność, która można czasem odnaleźć w samych kwiatach jaśminu. Całość żyje, kwitnie, rośnie. Im dłużej na skórze, tym więcej piżma, miękkiego, przytulnego, białego. Jest czysto. Kropla ambry zaokrągla całość, a sandałowa baza i słodkawa, jakby lekko pikantna wanilia sprawiają, że kompozycja jest bardziej kremowa, puchata.

Zapewne czytaliście "Wielkie nadzieje" Karola Dickensa. Jasmin 17 jest zapachem Estelli. Jest Estellą: w dzieciństwie niby jeszcze niewinną, choć już mocno zepsutą i skrzywioną (słodki jaśmin i cytrusy), potem kobietą fatalną, uwodzącą mężczyzn i łamiącą im serca - w tym Pipowi (ostrzejszy jaśmin, ciut więcej "plastikowej" nuty), a w końcu, po 11 latach udręczania biednego chłopca, dającą mu w końcu nadzieję (miękka, pluszowa, śliczna wręcz baza).


I choć kocham jaśmin, Jasmin 17 nie jest dla mnie. Ciut za wiele tu neroli, zbyt mało to drapieżne,  a jeszcze bardziej łagodnieje z wygasaniem, robi się coraz wolniejsze, subtelniejsze, samo wygasanie natomiast momentami wydaje się zdecydowanie za śliczne. Jednak coś mi tu nie leży.


Rok: 2006
Nos: Maurice Roucel
Nuty zapachowe: neroli, gorzka pomarańcza, jaśmin, kwiat pomarańczy, ambra, piżmo, sandałowiec, wanilia

Ryc. 2-3. znalezione w sieci zdjęcia z filmowej adaptacji "Wielkich nadziei" z roku 1998.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz