Dziś znowu figowo i znowu na temat Philosykos Diptyque. Tym razem jednak będzie o obwąchiwaniu raz prawego, raz lewego ramienia, czyli krótkie porównanie wersji EDT i EDP.
EDT jest od początku bardzo zielona, soczyście zielona, zielono-gorzka, zieloność aż świdruje w nosie - rozcierane w palcach liście, niedojrzałe jeszcze owoce, łamane młode, elastyczne gałązki i sok płynący po palcach, sporo trawy i wręcz zielonego iskrzenia na skórze. Natomiast otwarcie EDP jest bardziej subtelne, od razu głębsze, mniej świeże, mniej zielone, spokojniejsze, bardziej drzewne, niemal lekko orzechowe, a jeżeli wyczuwa się owoce, to te bardziej dojrzałe, słodsze. Zapach jest cieplejszy, miękki.
Im dalej w las (figowy, oczywiście), tym w obu przypadkach bardziej drzewnie, niemniej EDT nadal ma zieloną barwę. Można również zauważyć, że im dłużej EDT się rozwija, tym bardziej przypomina otwarcie EDP.
Na mojej skórze wersja EDT skrzy się, błyska, a EDP trwa przyczajona, przytulona niemalże. Nie ewoluuje jakoś szczególnie (podobnie EDT), po prostu z czasem staje się coraz bardziej drzewna. Trwałość obu wersji jest podobna, jednak - o dziwo - EDT trzyma się dłużej i zdecydowanie wyraźniej. EDP pozostaje przyskórne.
Nie ma wątpliwości, że obie wersje spłodził ten sam nos. Są do siebie bardzo podobne. Różnica jest tylko w wieku pociechy - EDT to umorusany trawą urwis, który wspina się na drzewa i podkrada sąsiadom niedojrzałe owoce, a EDP to starszy brat, grzeczny nastolatek, który spokojnie siedzi pod drzewem i czyta książki.
Nos: Olivia Giacobetti
Nuty zapachowe EDP: liście figowe, nuty drzewne, cedr
Ryc. 1-2. www.diptyqueparis.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz