2013/10/11

Uroboros

Udało mi się poznać coś, na co czekałam, przebierając ze zniecierpliwienia nóżkami. Kolejne, dziewiąte dzieło genialnego perfumiarza Oliviera Durbano. Czasem myślę, że mogłabym mieć wszystkie jego twory z Bijoux de Pierres Poemes, stojące równym rządkiem na półeczce, pasujące do każdego dnia, koloru ubrania i nastroju. A zresztą, co ja będę przed Wami udawać - nie czasem, a bardzo często i nie myślę, że mogłabym mieć, a chcę mieć. I jak będę kiedyś obrzydliwie bogata, to zakupie sobie brakujące do kolekcji flakony (na razie mam "marne" dwa: Jade i Black Tourmaline). 

To dziewiąte dzieło zamyka serię (z jednej strony bardzo mnie to martwi, bo kamienie Durbano są niedoścignionym wzorem perfumiarstwa, a z drugiej z niecierpliwością czekam na nowe pomysły i nowe opowieści). Tym razem kamieniem, który zainspirował zapach, jest... kamień filozoficzny. Lapis Philosophorum.

O alchemikach napisano już wiele. Ich poszukiwania zapłodniły umysły niezliczonej ilości pisarzy, scenarzystów, filmowców i przeciętnych zjadaczy chleba. Mnie też fascynują. Ale największą słabość mam do pewnego symbolu, który z alchemikami również jest łączony (choć nie tylko), a który od wielu lat traktuję jako swój, hmmm, amulet. Uroboros - symbol nieskończoności, jedności, odradzania się, jednoczenia przeciwieństw... w symbolice alchemicznej jest odpowiednikiem kamienia filozoficznego. 


Lapis Philosophorum Oliviera Durbano to taki zapachowy uroboros. Jest zakończeniem pewnego etapu, ale również początkiem czegoś nowego, nie wspominając o tym, jak wiele przeciwieństw w sobie łączy. Zapach jest niesamowity. Nie wiem, co moja skóra z nim wyczynia, ale wszystkie poszczególne składniki stapiają się niemal w jedno. Trudno mi wyłapać poszczególne elementy tej olfaktorycznej układanki. Kolejne nuty zapętlają się, cichną i rozbrzmiewają na nowo.


Nie należy się po tym zapachu spodziewać wolt i ewolucji, mój nos uparł się, że są tylko dwie fazy zapachu i na dodatek tak bardzo się od siebie nie różnią. 

Od otwarcia do niemal samego końca czuję coś, czego do końca nie jestem chyba w stanie określić. Gęste, zawiesiste niemal aromaty wina (a raczej winnego osadu), trufli i jałowca nurzające się w przestrzennym mentolu i mirrze oraz innych żywicach. To połączenie jest tak nietypowe, tak oryginalne, tak niespodziewane (a przy okazji zachwycające), że czuję wewnętrzny przymus ciągłego obwąchiwania własnej reki. Czasem do nozdrzy dolatują niuanse gorzkiego grejpfruta, a raczej grejpfrutowych pestek (koniecznie rozgryzionych), i ambry. I tak trwają i trwają, i trwają...

I tak ta kompozycja pozostaje niezmienna przez kilka godzin. W końcu zaczyna pojawiać się więcej kadzidła, które wcześniej dźwięczało sobie tak cichutko, że w orgii mocniejszych nut było niemal niedostrzeganą klamrą spinającą w jedno pozostałe składniki. Zapach robi się przestrzenniejszy, jakby bardziej wypełniony powietrzem, ale jednocześnie cieplejszy, przytulniejszy niemalże, ogrzany cielistym piżmem i lekko woskową mirrą. 

I tak bym chciała, żeby - jak ten Uroboros - Lapis Philosophorum pożerał na mojej skórze swój ogon i nieustannie odradzał się, był nieskończonością, wiecznym powrotem i wiecznym trwaniem. 




Rok: 2013
Nos: Olivier Durbano
Nuty zapachowe: tatarak, jałowiec, rum, białe trufle, grejpfrut, osad z wina, kadzidło frankońskie, jadłoszyn, ambra, mentol, opoponaks, mirra, piżmo, mech dębowy

Ryc. 1. Wyobrażenie uroborosa autorstwa Theodorosa Pelecanosa z 1478 r. alchemicznego traktatu "Synosius". http://en.wikipedia.org
Ryc. 2. Przedstawienie uroborosa znalezione gdzieś w sieci.
Ryc. 3. Sztych autorstwa Lucasa Jennisa (1590-1630) z alchemicznego traktatu "De Lapide Philosophico". http://en.wikipedia.org

4 komentarze:

  1. Ha! Czyli spodobał Ci się! :)
    Mnie też. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najbardziej! :) Ale chyba tylko Amethyste nie skradł do końca mojego serca - resztę Durbano bardzo, bardzo chciałabym mieć :)

      Usuń
  2. Mnie też przypadł do gustu, nawet bardzo. Choć w odróżnieniu od Ciebie, Escri, nie mogę tego powiedzieć o wszystkich perfumach Durbano lecz (zaledwie?) o ponad połowie. ;P

    Kamyczek za to jest niezwykle przyjemny, bo jednocześnie inny ale i taki sam. :) Jeśli rozumiesz, o co mi chodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najbardziej rozumiem, o co Ci chodzi :) Od razu wyczuć w nim rękę (a może nos?) Durbano i mimo, że zapach oryginalny, podobieństwo do rodzeństwa jest widoczne :)

      A ja mam ostatnio nietypowa fazę - niemal wszystko mi się podoba O.o

      Usuń