2013/02/21

Do not fade. Do not wither. Do not grow old.*

Chciałabym, żeby już było lato albo przynajmniej późna wiosna.” 
„Dlaczego?” 
„Bo nie znoszę zimy, nie lubię marznąć, a zimno mi zawsze... no nie lubię zimy i już!” 
„No jak to? Ale ty jesteś z Polski?”

Uwielbiam rozmowy z Nowojorczykami... To, że jestem z Polski, nie znaczy, że przywykłam do zimna i niedźwiedzi polarnych biegających po ulicach. O nie. Wręcz przeciwnie, zamarzam, nawet gdy temperatura sięga blisko 10 stopni na plusie. Taki już mój urok. Na dodatek po nieprzespanej nocy zamarzłam dziś w pracy. Wreszcie powoli się ogrzewam, powoli. A żeby sobie umilić rozgrzewkę i przygotować kolejną opowieść, skropiłam się czymś dla nosa miłym. Al Oudh L’Artisan Parfumeur

Planowałam zrecenzować ten zapach przez długi czas. Kiedy prawie dojrzałam do myśli, by usiąść przed klawiaturą i miarowo zacząć w nią wystukiwać rytm tego, co w duszy gra, pan Duchaufour wyciął brzydki numer (o którym nie będę pisać, bo Sabbath potraktowała temat rzeczowo i wyczerpująco) i się zablokowałam. Nie wiedziałam, co lepsze – bojkot czy akceptacja? Czy utożsamiać twórcę z tworem? I tak w tym stuporze recenzyjnym trwałam i trwałam, aż niby to tak przypadkiem maleńka kropla złotego płynu skapnęła z fiolki na wnętrze mojego łokcia i zrobiło mi się błogo. 

Nadal nie wiem, co z panem Duchaufourem począć. Niemniej chęć napisania recenzji wygrała. 

Al Oudh to kolejna odsłona agaru. Dodam, że piękna. Dodam też, szczególnie dla dobra tych, którzy jeszcze jakimś niezrozumiałym trafem o tym nie wiedzą, że reaguję na agar, jak kot na kocimiętkę. Czyli jestem agarowym ćpunkiem. Zróbcie z tą wiedzą, co chcecie.

Al Oudh na mojej skórze rozkwita oleistym, gęstym,  mocnym agarem i ... czerwoną, mięsistą różą, przysypanymi wiercącym w nosie pieprzem i kardamonem oraz tylko z początku jakby nieświeżym kminem, który bardzo szybko pierzcha. Agar jest drzewny, balsamiczny, gładki, bez krzty lizolowej, lekarstwianej nuty. Czysta doskonałość. W tle pachną żółto-złoty szafran, suchy, ostry cedr, oleisty sandałowiec. Spore jest też stężenie odrobinę brudnych nut zwierzęcych: kastoreum, cybetu i garbowanej skóry. Niemniej zapach cały czas utrzymuje idealną równowagę, nie przekraczając granicy przyzwoitości,  za którą już tylko dzikie, nieokrzesane zwierzęta w watahach, gwałty i plądrowanie wiosek. Nie. Al Oudh jest jak Orlando z powieści Virginii Woolf – młody mężczyzna, przystojny, choć w urodzie lekko zniewieściały (dziś byśmy pewnie powiedzieli metroseksualny). 


Wydawałoby się, że zbyt delikatny, kruchy, pręży jednak bicepsy pod kolejnymi warstwami koszul, chętny do zdobywania serc i ciał niewieścich, a nawet i do samczych sporów. Po prostu męski. 


Jednak po jakimś czasie, gdy zapach się uspokaja, coraz mniej widoczne stają się te brudne zwierzęce nuty, róża rozwija płatki i trochę wygodniej układa się na skórze, jak na fotelu z pięknego agaru. Pojawia się lekko wymydlone piżmo i więcej słodyczy, czyli puchatej wanilii i tonki, wyraźniejsze stają się kremowość sandałowca, delikatność szafranu, strużka kadzidła i drobne grudki mirry. Cedr też zmienia swoje oblicze, teraz jest bardziej miękki,  trochę taki jak z Cedre Sandaraque Parfumerie Generale. Zapach staje się złoto-czerwony. Kobiecy. Orlando obudził się białogłową, lekko zdziwiony podziwia swą smukłą kibić, krągłość bioder, aksamit skóry, jedwabistość włosów i z zainteresowaniem odkrywa uroki odziewania się w piękne suknie, sute halki, krynoliny. 


Jednak mimo oczywistego bogactwa nadal pozostaje szykowny. A raczej szykowna. Szczególnie, kiedy z wdziękiem unosi swą dłoń do ucałowania, tak dobrze przecież znając szorstką, męską duszę. Bo pod warstwami muślinów i jedwabi ślad tej szorstkości nadal w niej tkwi. 


Zapach jest bogaty i harmonijny jednocześnie. Żaden z elementów nie próbuje zdominować innych, bogactwo jest pod kontrolą (nie muszę dodawać,  że agaru), tworzy się piękny, jednolity obraz, choć stworzony z wielu różnokolorowych plamek. 



Nos: Bertrand Duchaufour 

Rok: 2009 
Nuty zapachowe: kmin, kardamon, różowy pieprz, daktyle, róża, neroli, kadzidło, szafran, skóra, oud, cedr, kastoreum, cybet, sandałowiec, paczula, mirra, wanilia, tonka 

Ryc. 1-4. znalezione w sieci kadry z filmu "Orlando", reż. Sally Potter. W roli tytułowej Tilda Swinton.

* Tytuł posta, to słowa klątwy, którą rzuciła filmowa Królowa Elżbieta I na Orlanda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz