Moja miłość do wszelkich drewniaków to nie zwykła fanaberia, tylko najzwyklejsze w świecie działanie kosmosu, a w zasadzie rodziców, ponieważ to oni nadali mi takie imię, nie inne (choć to siostra rości sobie prawa autorskie, że niby "leśną" mam zawdzięczać tylko jej). Nie ma co walczyć z naturą, losem i przeznaczeniem. Imię zobowiązuje (tak samo, jak nazwa tego miejsca, nick też, ale w tej materii dawno się poddałam). Zatem porzucam dziś zieloności i wracam do domu. Czyli do lasu.
W lesie sekwojowym pachnie szczególnie. To wspomnienie zostanie ze mną na zawsze (mam nadzieje!). Zapach sekwoi oddziałuje tam mocno, że niemal uzależnia... chciałoby się wśród nich spędzać całe dnie. Pierwsze, co pomyślałam, kiedy tylko zapach dotarł do moich nozdrzy - Sequoia Comme des Garcon idealnie oddaje ducha tego miejsca. A jakiś czas później, długo po powrocie z wakacji, sięgnęłam po jedną z wielu próbek do przetestowania... i znowu znalazłam się w sekwojowym lesie.
Forest Walk Sonoma Scent Studio pachnie tym, czego po nazwie zapachu można się spodziewać. Czyli spacerem po lesie. Sporym lesie. Z dużymi drzewami.
Zapach jest bardzo realistyczny. Otwiera się ziemistą, lekko piwniczną paczulą, ogromną ilością poszycia leśnego, korą i gałęziami drzew, ogromną dawką igliwia. I kamforą. Wiercąca w nosie cudowność. Zapach jest bezkompromisowy, przestrzenny, bogaty... i zdecydowanie widoczny. Po prostu wchodzisz do lasu i przekraczasz magiczną granicę między cywilizacją i naturą. Znajdujesz się w innym świecie.
Kiedy kamfora łagodnieje, a potem - jak to kamfora ma w zwyczaju - znika jak kamfora, można wyczuć subtelne niuanse kwiatowe, jakby promienie słońca przebiły się przez gęste gałęzie i oświetliły małą plamę ziemi: maleńkie pudrowe fiołki, drobne, białe pączki jaśminu. Zapach ociepla się, łagodnieje.
Niemniej nadal czuć drzewa - jodłę, choinę, dąb, odrobinę sandałowca. Całość jest miękka i iglasta jednocześnie. Mech dębowy nadaje dodatkowego wymiaru temu, już i tak wielowymiarowemu, zapachowi. A im bliżej końca, tym bardziej labdanowo-ambrowo. Czuć tylko delikatne drganie olibanum, dzięki czemu zapach nie jest gorący, a ciut chłodniejszy i przestrzenny.
Nie mówię, że Sequoia CdG i Forest Walk są identyczne, nie są nawet podobne. Oba pięknie oddają ducha sekwoi, ale każdy w zupełnie inny sposób. Może w ogóle nie pachną sekwoją, nawet jej nie przypominają, a tylko mój mózg płata mi figle. Niemniej, to bardzo przyjemne figle.
Rok: 2012
Nos: Laurie Erickson
Nuty: absolut choiny, absolut jodły, tuja, absolut dębu, galbanum, absolut jaśminu, fiołek, olibanum, absolut labdanum, absolut mchu dębowego, paczula, sandałowiec, irys, benzoin, nuty ziemiste
Ryc. 1-2. Sequoia National Park, zdjęcia z mojej prywatnej kolekcji.
Ryc. 3. www.sonomascentstudio.com
I bardzo piękne zapachy. Oba. Zdecydowanie...
OdpowiedzUsuńZgadzam się w stu procentach. To właśnie takie zapachy sprawiają, że znowu chce mi się pachnieć, wąchać, pisać... :)
Usuń