2013/07/19

Zielono mi

Witam w moim małym  kąciku "Perfumy na lato". Dziś będzie o prawdziwym zieloniaczku, takim co to upały uprzyjemni. Zaskoczeni? Mam nadzieję. Przecież, jak na "wątłe" dziewczę przystało, nie mogę pisać tylko o kościelnych kadzidłach, suchych drewnach, piwnicznych paczulach i zabójczych agarach. Toż to nie przystoi!

Zieleń kojarzy się z latem (a może bardziej z późną wiosną), połaciami trawy - miękkiej i soczystej, ze świeżością, lekkością, wirowaniem w błogim, niewieścim tańcu, niewinnym chichotem, pędami bambusa, świeżą sałatą i ogórkiem prosto z działki, delikatnymi perfumami, wojskiem, czołgiem... eee, wojsko i czołg tu nie pasują, młodymi listkami na drzewach, miękką, białą owieczką chrupiącą trawkę... i wszystko takie milutkie, sielskie, radosne. Czyż nie?

Jak przestrzegłam, tak też zrobię - dziś nie będzie o zabójcach, konstrukcjach drewnianych, kościołach i piwnicach. Za to będzie o zielonym... smoku. Jadeitowym.


Jade Oliviera Durbano to zdecydowanie mój zapach na lato. Otwiera się cudowną zielona herbatą (prawdziwą, parzoną z liści w dzbanku, a nie popłuczynami z torebki) i ogromną ilością anyżu. Jest zielono, herbacianie i dość słodko. Na to wszystko rzucono sporą ilość świeżych, mocno zielonych liści mięty, dzięki którym gdzieś tam czai się upragniony chłód. To uderzenie wibrujących nut obudzi chyba nawet umarłego. Czysta doskonałość, która jeszcze piękniej bucha w upale. I dodam, że zapach wcale nie jest lekki, świeży i orzeźwiający. A im dalej w zielony las, a raczej herbatę, tym piękniej. W tle drgają sobie malutkie pączki jaśminu, gdzieś tam wyrasta sobie nieszkodliwy zamszowy irys,  plączą się zielone owoce  kardamonu pełne malutkich nasion.

Zapach robi się bardziej pylisty, bo oto wzbijają się z ziemi zielone listki paczuli i zielony wetiwer. No i przede wszystkim pojawia się mate, ziemista, lekko gorzkawa. Zielona. Wilgotnawy mech spina całość. Z czasem do nozdrzy zaczyna docierać zaskakująca woń: dymna, kadzidlana, w żaden sposób niekojarząca się z liturgiczną celebracją, a z pierwotnym wielbieniem matki ziemi i sił przyrody. Jest w tym zapachu nieokreślony mistycyzm, powrót do korzeni.


Szczerze powiem, że nie wiem, co w tym zapachu sprawia, iż tak dobrze nosi się go upalnym latem. Na pewno kolor i harmonia nut. Bo sam w sobie zapach jest ciepły, ziemisty. Potężny jak smok i o tak samo hipnotyzującym spojrzeniu.

Rok: 2008
Nos: Olivier Durbano
Nuty zapachowe: zielona herbata, anyż, mięta, kardamon, irys, jaśmin, cynamonowiec wonny, ambra, paczula, wetiwer, mech, piżmo, nieśmiertelnik, mate 

Ryc. 2. Jak widać, soczku mi ubywa! Zbyt szybko ubywa! Ratunku!

4 komentarze:

  1. O, zapomniałam o nim ostatnio. Dziś użyję. :)
    Jest w mojej letniej trójcy: Jaisalmer, Calamus, Jade.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, jak Ty to robisz! Ja nie ogarniam moich pięciu flach na krzyż. Jesteś moim bohaterem :)

      Usuń
  2. Iii, tam! Taki świeżak to jak nie świeżak. ;) Moja wiara w Twój dobry gust perfumowy pozostała niezachwiana. ;)

    OdpowiedzUsuń